Petycja do Pani minister E. Rafalskiej
Poznań, dnia 29 lutego 2016
Pani Elżbieta Rafalska
Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej
Szanowna Pani.
Mając na uwadze ostatnie doniesienia pojawiające się w prasie, radio i na stronach internetowych, pragniemy przedstawić genezę i stan obecny zamieszkiwania na terenach ogrodów działkowych. Przedstawia się zamieszkujących na terenach ogrodów działkowych jako cwaniaków. Zapewne jak w każdej grupie społecznej i tacy działkowicze znajdują się pośród tej rzeszy ludzi. Zwracamy się do Pani o pomoc dla ludzi, którzy żyjąc w trudnych warunkach dokładają wszelkich starań, aby nie być dla państwa polskiego dodatkowym ciężarem, a jednocześnie żyją w ciągłym strachu przed bezdomnością.
Będę dalece zobowiązany jeśli pochyli się Pani nad problemami osób zamieszkujących na terenach ogrodów działkowych.
Preambuła do Ustawy z dnia 13 grudnia 2013 r. o ROD
„Doceniając pozytywną rolę ogrodnictwa działkowego, będącą dziedziną życia społecznego, przyczyniającą się do zaspakajania socjalnych, wypoczynkowych, rekreacyjnych potrzeb społeczeństwa, a w szczególności rodzin z dziećmi, emerytów, rencistów i niepełnosprawnych…”
Rodzinne Ogrody Działkowe z założenia miały sprzyjać mieszkańcom miast w ucieczce od miejskiego ruchu i hałasu, na łono mikro natury. Dać im możliwość obcowania z przyrodą, aktywności na świeżym powietrzu, cieszyć się drobnymi uprawami roślin i warzyw. Cieszyli się z tego rozwiązania głównie ludzie o niższych dochodach, którzy w latach kryzysu dzięki działce mogli jeść świeże warzywa i owoce.
Dziś tej grupie społecznej działki również przychodzą z pomocą. Nie tyko dając możliwość posiadania własnej mikro uprawy, ale ważniejszej rzeczy – własnego domu. I nie tylko w sensie budynku, ale przede wszystkim w sferze psychologicznej.
Zamieszkiwanie na ogrodach działkowych jest tak stare jak same działki. Na początku mieszkający na nich ludzie ukrywali ten fakt przed innymi, ponieważ wyśmiewano tych, którzy tam mieszkają. W latach socjalizmu przecież było o wiele łatwiej uzyskać mieszkania w blokach. Na działkach zatem wg wielu opinii mieszkał „element”, lub nadzwyczaj ubodzy ludzie. W latach transformacji i późniejszym czasie, gdy kryzys i bezrobocie dotykało coraz większą ilość ludzi w naszym kraju. Na ROD’y zaczęły napływać rodziny, które nie były w stanie utrzymać się w miejskiej dżungli blokowisk, czy w kamienicach czynszowych przy lawinowo rosnących opłatach. Powstawały zatem domki, które były wznoszone (i do dziś tak jest) rękami ich właścicieli, którzy po pracy wykorzystywali każdą chwilę na budowanie własnego azylu. Władze ROD’ów nie sprzeciwiały się tej inicjatywie, czasem słownie upomniały, ale konsekwencji nie były wyciągane żadne. Widząc, że pojawienie się stałych mieszkańców na terenie ogrodów działkowych przyczynia się między innymi do spadku ilości kradzieży majątku działkowego i włamań do altan ogrodowych, zarządy niektórych ROD zaczęły zachęcać do przenoszenia się na te tereny. Częstym procederem było (jest) zamieszkiwanie na terenach działek członków zarządu, budowali duże domy i nie sprzeciwiali się powstawaniu nowych lub rozbudowie innych domów na terenie ROD. Zachęcali, lub nie sprzeciwiali się jeśli działkowiec wyraził chęć zameldowania się na terenie ROD Dostęp do materiałów budowlanych, spadek kosztów budowy, wykorzystanie własnej pracy, przy jednoczesnym wzroście wymagań jakie należy spełnić przy zakupie nowego mieszkania, lub jego wynajmu na rynku wtórnym, spowodował wzrost osób mieszkających na terenach ogrodów działkowych. Na przykład na terenie ROD im. E. Orzeszkowej zamieszkują matki samotnie wychowujące dzieci i matki z dziećmi upośledzonymi. Dzięki temu dzieci mają możliwość bezpiecznej zabawy na świeżym powietrzu. Mieszkają osoby eksmitowane przez „czyścicieli” kamienic, wobec których nasze prawo było bezradne, a osoby wyrzucone na bruk pozostawione bez wsparcia organów samorządowych. Teraz te osoby znów stoją przed groźbą niemocy prawa mającego za zadanie ochronę bytu jednostki. Mieszkają również osoby starsze z niskimi emeryturami, które nie są w stanie utrzymać się w mieszkaniach. Mieszkają również młodzi ludzie, którzy założyli rodziny, urodziły im się dzieci, a dochód z pracy nie wystarcza na pokrycie kosztów związanych z mieszkaniem w bloku. Jednak przekraczają kwotę, która umożliwia uzyskanie wsparcia z samorządów. Zatem mieszkający na terenach ogrodów działkowych to ludzie, którzy nie chcą od naszego Państwa jałmużny, nie chcą być im ciężarem, nie chcą żyć w poczuciu, że są ludźmi gorszymi przez to, że nie mają możliwości kupna nowego mieszkania. Za to są ludźmi przedsiębiorczymi, którzy nie oglądając się na system państwa zrobili wszystko co było w ich mocy, aby w tym pięknym mieście i kraju uczestniczyć w życiu społecznym. Nie są to cwaniacy, jak są postrzegani przez PZD, którym zależy jedynie na niskich opłatach. Są to ludzie, którzy takie, a nie inne koszty, są w stanie udźwignąć. Chcą przestrzegać prawa, chcą płacić podatki tam, gdzie mieszkają. Nie mają zamiaru tworzyć gett wyodrębnionej (uboższej?) warstwy społeczeństwa. Nie odgradzają się od innych ludzi. Czymże różnią się tereny ROD ogrodzone płotem, od osiedli, które z założenia buduje się jako tereny zamknięte z ograniczonym dostępem innych, odgrodzone murem i z systemem monitoringu i ochrony? Zapewne zasobnością portfeli zamieszkujących oba te rejony
Od kilku lat zamieszkujący na terenach ROD’ów zaczęli przeszkadzać PZD. Pytanie dlaczego?
Odpowiedź jest bardzo prosta – pieniądze PZD.
Zagadnieniem niewygodnym dla władz PZD jest chęć poprawy warunków na terenach ROD’ów. Osoby zamieszkujące stają się społecznością, która chce, aby to otoczenie, w którym przebywają rozwijało się, aby zmieniało się nie tylko dla samej wygody, ale dostosowywało się do rozwoju cywilizacyjnego. Zatem chcą mieć dostęp do wody miejskiej, kanalizacji, oświetlenia alejek ogrodowych, utwardzonej nawierzchni dróg i chodniki. Nie chcą tego za darmo. Płacą wszystkie związane z funkcjonowaniem ogrodów opłaty, a na każdą inwestycje zbierane są odrębne składki. Zaczynają się domagać wsparcia od PZD w postaci dofinansowania do projektów jakie zostają uchwalane na walnych zebraniach. Chcą, aby ich ogrody rozkwitały. Na to niechętnie patrzy PZD. Dlaczego? Dlatego, że nie dość, że dany ogród niewykorzystanej kwoty zebranych pieniędzy nie odda do OZ PZD, to jeszcze domaga się dofinansowania.
Mieszkańcy ROD’ów nie uciekają od płacenia należnych opłat, jednak chcą, aby te pieniądze zostały spożytkowane w tym regionie, w którym mieszkają. Chcą, aby podatki zostały tu, na naszym terenie i przyczyniały się do rozwoju naszego regionu, a nie powiększały wynagrodzenia prominentów PZD.
Wszystkie te aspekty sprawiają, iż działkowicze (nie tylko zamieszkujący na działkach) zaczynają dążyć do wyodrębnienia się ze struktur PZD. Widząc marnotrawstwo środków i lekceważenie ludzi, chcą brać sprawy we własne ręce. Tworzą stowarzyszenia, które mają zarządzać ich dobrem. Mają mieć przez to wpływ na kształtowanie rozwoju własnego ogrodu, gdzie w obecnym stanie prawnym wszystko co ich otacza jest własnością PZD. Ta transformacja dociera na ogrody działkowe i choć trudno niektórym ludziom się z tym pogodzić, wydaje się, że jest zjawiskiem nieodwracalnym.
Działkowcy nie boją się odpowiedzialności, ponieważ są nauczeni właściwego gospodarowania. Życie na terenach ogrodów działkowych nie jest usłane różami. Trzeba zmagać się z wieloma przeciwnościami, o których mieszkańcy blokowisk nie myślą na co dzień. Trzeba oszczędnie gospodarować wodą, trzeba dbać o terminowy wywóz nieczystości, segregować śmieci, martwić się o pozbycie się zgodne z prawem odpadów, ponieważ w zdecydowanej większości przypadków zarząd uniemożliwia dostęp do kontenerów na odpady komunalne. Zadbać o opał na zimę, zmagać się z nieutwardzonymi nawierzchniami podczas wiosennych roztopów czy jesiennej deszczowej pory. Rzadko w pobliżu położony jest sklep czy market. Szczytem wygody jest przystanek komunikacji miejskiej znajdujący się w niedalekiej odległości od ogrodów.
Do tej pory nie krzyczeliśmy, nie wyciągaliśmy rąk po pomoc. Wszystko co mamy zawdzięczamy pracy własnych rąk. I nadal nie oczekujemy, że ktoś nam nagle coś da. Chcemy za to współpracy z Samorządem, zwrócenia na nasze problemy uwagi. Będziemy wdzięczni za wsparcie w postaci podejścia Władz do nas jako mieszkańców, którzy są zagrożeni bezdomnością, ponieważ działania PZD zaczynają przypominać metody jakimi posługują się „czyściciele” kamienic. Dowodem na to są przyjęte w ostatnim czasie uchwały PZD. Naszą – działkowców zamieszkujących na terenach ROD – sytuację można wprost porównać do sytuacji w jakiej znaleźli się kredytobiorcy, którzy zaciągnęli swoje zobowiązania w obcej walucie. Najpierw nam się obiecało i zachęcało się do osiedlania się na terenach ROD, dokonywania meldunków. Zarząd PZD nie liczy się z pojedynczym działkowcem, czy grupą społeczną, jeśli w grę wchodzą pieniądze. A to oznacza, że zostaliśmy niejako zmanipulowani przez zarządu poszczególnych ROD’ów.
Liczymy na pomoc Przedstawicieli Urzędu Miasta, ponieważ docelowo chcemy być partnerami w dbaniu o teren, na którym zamieszkujemy. W naszych działaniach bierzemy pod uwagę specyfikę miejsca, w którym żyjemy. W planach oprócz poprawy infrastruktury, jest również pojawienie się placu zabaw dla dzieci, czy siłowni na wolnym powietrzu dla seniorów. Symbioza zamieszkujących z działkowcami, którzy korzystają z działek wyłącznie rekreacyjnie jest co raz większa. Dzięki temu, że pojawili się zamieszkujący na terenach działkowych gwałtownie spadła liczba włamań i potwierdzają to na pewno statystyki policyjne. My nauczyliśmy się ze sobą żyć. To, że nasze ogrody nie są jedynie osiedlami mieszkaniowymi widać na naszej stronie internetowej.
Dlatego Stowarzyszenie Ogrodów Działkowych FORSYCJA, oraz nasz Komitet Organizacyjny Stowarzyszenia Ogrodów Działkowych KAJKA, rozpoczął na terenie miasta Poznania, a także w innych częściach Polski, rozmowy z wszystkimi, którym leży na sercu dobro rodzin wpędzonych w tę sytuację w celu uzyskania pomocy. Przyłącza się do nas co raz większa ilość ogrodów z różnych części Kraju, na których istnieje podobny problem.
Zapewniam, że problem dotyczy dużej rzeszy ludzi, którzy zrobią wszystko, aby nie stać się bezdomnymi, aby nie utracić (czasem ponownie) dorobku całego życia. Liczymy na wsparcie Władz w dążeniu do uregulowania naszego statusu jako osób zamieszkujących na terenach ROD, którzy są mieszkańcami miast. Zdajemy sobie jednak sprawę, iż bez zmian w Ustawie nie da się osiągnąć stabilizacji w tym aspekcie. Przeciw nam jest skierowany potężny i zdyscyplinowany kolektyw PZD. Zwracam się zatem do Pani z apelem, aby wspomogła tych, którym los nie raz dał się we znaki, którzy nie załamują jednak rąk i walczą każdego dnia o godne życie.
W imieniu Działkowców zamieszkujących na terenach ogrodów działkowych proszę o zrozumienie nas
i w ramach posiadanych kompetencji udzielenie każdej możliwej pomocy.
Z poważaniem
Jacek Kaczmarek
Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Stowarzyszenia Ogrodów Działkowych KAJKA